Monitoring za ponad pół miliona wyłączony?
Podczas sierpniowej komisji gospodarki komunalnej i ochrony środowiska w Urzędzie Miasta w Bochni radny Bogdan Kosturkiewicz zwrócił uwagę na wyłączoną kamerę znajdującą się nieopodal Placu Pułaskiego. W czasie, kiedy kamera nie działała, doszło do pobicia.
Ostatnio doszło do pobicia mieszkanki Bochni przez osoby narodowości romskiej i okazało się, że monitoring jest wyłączony. Jeżeli ponad 500 tys. zł wydajemy na monitoring to niech on będzie włączony, bo wtedy wiadomo, to jest materiał dowodowy dla policji – mówił Bogdan Kosturkiewicz.
Jak podczas posiedzenia zaznaczył radny kamery są bardzo dobre jakościowo oraz o świetnej rozdzielczość więc to, że nie działają, jest wielką stratą dla bezpieczeństwa miasta. Były burmistrz Bochni wspomniał również, że jest przeciwny zatrudnianiu dodatkowych strażników miejskich, „którzy będą się wpatrywali w monitor”, ale jak przyznał jest to dowód dla sądu, przed którym nie jest się w stanie oskarżony obronić.
Bogdan Kosturkiewicz przywołał również inną, niedawną sytuację, mającą miejsce na Placu Pułaskiego, gdzie skradziono rower i okazało się, że monitoring również był wyłączony. Zgubę i złodzieja namierzono tylko i wyłącznie dzięki monitoringowi znajdującemu się na sklepie w bliskim sąsiedztwie z Placem Pułaskiego.
Zastępca burmistrza Bochni Robert Cerazy sytuację z wyłączonymi kamerami nazwał "kuriozalną". Przyznał również, że rozmawiał o tym zdarzeniu z komendantem straży miejskiej w Bochni, który był zdziwiony taką sytuacją i rozpoczął weryfikację, czy rzeczywiście kamery w podanych sytuacjach pobicia i kradzieży nie działały.