Kościółek w Łapczycy: strefa ochronna była czy dopiero będzie?
Podczas sesji Rady Gminy 24 października przyjęto uchwalę zmieniającą plan przestrzennego zagospodarowania Gminy Bochnia w części dotyczącej działek leżących w pobliżu kościółka Kazimierzowskiego w Łapczycy.
W paragrafie 1 uchwały czytamy: Postanawia się przystąpić do opracowania zamiany miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego sołectw (….) Łapczyca (….), uchwalonego uchwałą nr XXVII/319/06 Rady Gminy Bochnia z dnia 26 października 2006 roku wraz ze zmianą tej uchwały podjętą Uchwałą rady Gminy Bochnia Nr XXX/237/10 z dnia 24 lutego 2010 celem wprowadzenia do jego ustaleń strefy ochrony konserwatorskiej dla obszaru położonego w sołectwie Łapczyca – dla ochrony ekspozycji obiektu zabytkowego, tzn. kościoła p.w. Narodzenia NMP i dzwonnicy wraz z otoczeniem i starodrzewiem (nr rej A-4 z dnia 3 04 1968r).
Mówiąc wprost – chodzi o to aby uchwała zapobiegła zeszpeceniu tego miejsca na Górnym Gościńcu w Łapczycy, np. przez wybudowanie budynków zasłaniających kościółek
Intencje projektodawcy uchwały są jak najbardziej słuszne, któż bowiem może się sprzeciwiać ochronie 700-letniego zabytku? Ale nie wszystko wydaje się w porządku.
W przeddzień sesji odbyła się publiczna debata nad zmianami w planie przestrzennego zagospodarowania Gminy Bochnia, zaproponowanymi – na wniosek Urzędu Gminy, przez projektantów z Instytutu Rozwoju Miast w Krakowie. Na spotkanie stawił się też pan Paweł Pyciak z Bochni. W 2007 roku nabył on od Gminy piękna działkę, leżącą u stóp Kazimierzowskiego kościółka. Aby ją kupić wziął kredyt w banku, który spłaca do dziś. Postanowił w najwyższym punkcie swojej ziemi wybudować niewielki domek, wysokości 6,5 metra. Nie było trudności z uzyskaniem pozwolenia na budowę. Pozostał tylko jeden problem; skomunikowanie działki z drogą publiczną. Jak wspomina pan Pyciak, urzędnicy gminni już przygotowali stosowne dokumenty, kiedy do sprawy wtrącił się wójt. - Żądano ode mnie ciągle innych ustaleń, dokumentów, ewidentnie grano na zwłokę. W końcu wójt wyraźnie powiedział, że nie da mi pozwolenia na wjazd, bo tam jest strefa ochronna.
Pytanie o strefę zadaliśmy podczas debaty samemu wójtowi i jego pracownikom. Czy jest ona faktem? - Jest faktem – padła odpowiedź. - I w związku z tym pan Pyciak nie może wybudować domu w tym miejscu, które sobie wybrał, ale na niższych partiach swojej działki.
Tymczasem okazuje się, że strefę „wprowadzono” do PPZ dopiero...nazajutrz.
Wybudowanie domu, choćby i niewielkiego u stóp gotyckiego kościoła może budzić wątpliwości. Na ile będzie to dysharmonią w naturalnym otoczeniu zabytku, jak bardzo i z jakiej perspektywy go zasłoni? To ważne pytania, które jednak należało postawić w 2007 roku, kiedy rozpoczęła się sprzedaż działek wokół kościołka.
-
Czy pan Pyciak wiedział, że nie będzie w wybranym przez siebie miejscu postawić domu? Może gdyby wiedział, inaczej rozporządziłby swoimi pieniędzmi?
-
Widział o ograniczeniach. Mówią o nich dwa dokumenty: z 2003 i 2006 roku.
- I obydwa mnie nie dotyczą – odparował pan Pyciak. - W jednym ograniczenie biegnie po granicy mojej działki w w drugim – poza nią.
Urzędnicy upierali się jednak, ze obydwa ograniczenia przebiegają przez działkę pana Pyciaka.
Już wcześniej złożył on wniosek aby strefa Ochrony Konserwatorskiej nie obejmowała jego działki.
-
Wniosek został odrzucony... przez projektantów – stwierdził wójt Jerzy Lysy.
-
Ależ, panie wójcie! - zaprotestowała projektantka z IRM – to pan odrzucił, ponieważ to pan rozpatruje wnioski!
Działki wokół kościółka mają status terenów rolnych z możliwością zabudowy jednorodzinnej. Aby uniknąć takich nieporozumień jak w przypadku Pawła Pyciaka, IRM zaproponował, aby do południowej strony kościółka przemianować je na tereny jedynie rolne. Wiązałoby się to z odszkodowaniami dla tych wszystkich, którzy nabyli od gminy działki jako budowlane. Ile kosztowałoby to gminę? Szacunki są różne: od 1 do nawet 3 mln zł. Wójt gminy nie zgodził się na taką propozycję projektantów i teren ten w dalszym ciągu pozostać ma rolno-budowlany, z zakazem budowy w strefie Ochrony Konserwatorskiej. Odszkodowania i tak będą, ale podobno o połowę mniejsze niż gdyby wprowadzić do PPZ radykalną propozycję projektantów.
Ale nawet gdyby doszło do odszkodowań, pan Pyciak nie jest nimi zainteresowany. - Ja chcę tu mieszkać! - zapewnia. Zapowiada też oddanie sprawy do sądu. Biorąc pod uwagę potężne zamieszanie w tej sprawie, niespójność dokumentów, uchwalanie strefy w wielkim pośpiechu, ale post factum, nie jest chyba bez szans na wygraną. Na jego korzyść przemawia też swoista gra na zwłokę urzędu. Gdyby istniały w 2007 roku jednoznaczne przepisy zabraniające budowy w tym miejscu, wystarczyło przecież napisać do zainteresowanego pismo odmawiające połączenia z drogą publiczną, z powołaniem się na konkretny zapis. Nie mówiąc już o takim drobiazgu, że nie powinien dostać pozwolenia na budowę...
Aby zilustrować urzędnicze nonsensy dotyczące jego sprawy, Paweł Pyciak opowiedział nam znamienną historię:
- Swego czasu musiałem swoją działkę podzielić na 2 części. Druga część przypadła byłej żonie. Do tej działki wyznaczono drogę konieczną szerokości 5 m, biegnącą przez moją ziemię. Pytam więc urzędnika w Gminie: - A jak moja była żona będzie chciała wybudować dom na swoim, to którędy pojedzie? - No, przez tą drogę konieczną... - To ona będzie miała komunikację z drogą publiczną, przez moją działkę, a ja nie??
eb