Kontrowersyjna wkładka za publiczne pieniądze
Radni dyskutowali o Kronice
Jednym z tematów poruszanych ostatnio przez radnych podczas komisji problemowych i podczas sesji Rady Miasta był temat Kroniki Bocheńskiej, a dokładnie wkładki sponsorowanej jaka ukazała się we wrześniowym wydaniu tego miesięcznika. Radni zajmowali się tą sprawą kilkukrotnie, a temat poruszany jest od września.
Nie cichną wśród niektórych radnych wątpliwości odnośnie wkładki jaka ukazała się we wrześniowym numerze „Kroniki Bocheńskiej”. Wkładka, której druk zlecił bocheński magistrat, dotyczy tematu absolutorium.
Przypomnijmy, że na sierpniowej XXII sesji Rady Miasta nie udzielono burmistrzowi Stefanowi Kolawińskiemu absolutorium – to znaczy nie zaakceptowano sposobu w jaki prowadzone są wydatki miasta i sposobu w jaki burmistrz realizował założony na 2019 rok budżet. Podczas sierpniowego głosowania 7 radnych poparło pracę burmistrza, 5 zagłosowało przeciw, a 8 wstrzymało się od głosu, co spowodowało, że absolutorium nie zostało udzielone. Niecałe dwa tygodnie później we wrześniowym numerze „Kroniki Bocheńskiej” ukazała się czterostronicowa wkładka sponsorowana której treść można podzielić na dwie części. Pierwsza dotyczy procedur i przepisów według których udziela się burmistrzowi absolutorium, druga wyraźnie już subiektywna, mająca charakter felietonu dziennikarskiego, skupiała się na tłumaczeniu czytelnikowi w jakiej sytuacji burmistrz czy wójt absolutorium może nie otrzymać. Treść tej drugiej części kierowanej do czytelników można bez wahania uznać za insynuację skierowaną do radnych, (mimo, że treść nie wskazuje tego bezpośrednio).
Tekst wskazuje jednak, że decyzja radnych w sprawie nie udzielenia burmistrzowi absolutorium, nie była decyzją merytoryczną, wynikającą ze złego zarządzania budżetem, a decyzją polityczną, związaną z faktem, że burmistrz nie należy do obozu większości radnych, radni nie mają nad nim kontroli, należy więc tylko z tego powodu włożyć władzy przysłowiowy kij w szprychy i absolutorium nie udzielić. Zacytujmy fragment wkładki gdzie jej anonimowy autor podkreśla: Regułą jest, że radni nie mając bezpośredniego wpływu na burmistrza, który nie jest „ich” a w związku z tym nie mają zbyt dużego wpływu na jego decyzje – szczególnie te personalne – większość swojej energii poświęcają nie obiektywnej ocenie raportu o stanie gminy, wykonania budżetu i sprawozdaniu finansowemu, tylko poszukiwaniu tzw. „dziury w całym”. Nie ma specjalnego znaczenia, że ani opinia RIO, ani wykonanie budżetu prawie w 100%, oraz to, że radni głosowali wcześniej za zmianami budżetowymi, które teraz krytykują. Znaczenie ma, że jest to jedna z niewielu okazji, gdzie można dokonać próby dyskredytacji nie „swojego” burmistrza…[…] Mniejsze znaczenie ma wartość argumentów, ważne jest żeby pokazać jak źle rządzi „nie nasz” burmistrz.
Mimo, że autor tekstu insynuuje polityczną grę radnych, nie podaje żadnych dowodów na to, że dyskusja nad zeszłorocznym budżetem była niemerytoryczna. Dodatkowej pikanterii i czy nawet posmaku skandalu dodaje fakt, że tekst ten podpisany jest enigmatycznie: Opracowanie - Urząd Miasta Bochni. Część radnych jednak wyraziła swoje duże zdziwienie gdyż nic o wkładce sponsorowanej w Kronice Bocheńskiej nie wiedzieli, a przecież także stanowią część i to bardzo ważną Urzędu Miasta. Taki podpis sugeruje, że wkładkę przygotowała do publikacji tylko cześć urzędników miejskich, podczas gdy inni nie zostali o tym poinformowani. Mimo to podpis daje do zrozumienia, że był z tym zaznajomiony cały Urząd Miasta.
Cały tekst ma więc charakter co najmniej dyskusyjny. Nieznany bliżej autor materiału czyli jak można wnioskować cześć miejskich urzędników, wskazują w nim na jawne i bezpodstawne działanie przeciwko burmistrzowi przez członków Rady. Głosowanie nad udzieleniem absolutorium traktuje jako „jedną z niewielu okazji, gdzie można dokonać próby dyskredytacji „nie swojego” burmistrza”, tzn. z „niewłaściwego” klubu – „bo bywa tak, że burmistrz, wójt lub prezydent miasta nie jest z żadnej opcji politycznej, a wtedy zawiedzione tym miejscowe struktury partyjne nie mogą tego przełknąć”. Wskazuje na to, że „święty spokój mają gospodarze gmin z większością w radach, a pod górkę ci, którzy tej większości nie mają.
Cztery strony wszyte w „Kronikę Bocheńską” spotkały się z oburzeniem Komisji Rewizyjnej, która dała temu wyraz na wrześniowych obradach. Już w czasie XXII sesji burmistrz Stefan Kolawiński wskazywał, że "głos komisji jest szkodzący”, a radni „uzurpują sobie prawo do bycia komisją śledczą”. Członkowie komisji bowiem zwracali uwagę na braki w raportach – włodarz chwalił się tym, co udało się osiągnąć miastu i jakie inwestycje zakończyć, przemilczał natomiast to, co odwleka się w czasie, na co nie ma funduszu lub zostało pominięte. Wzajemne oskarżenia o brak rzetelności i obiektywizmu zostały przeniesione z sesji na komisję miesiąc później.
Od samego początku członkowie Komisji Rewizyjnej starali się poznać odpowiedzi na pytania kto zlecił wkładkę?; kto za nią zapłacił?; który wydział jest za to odpowiedzialny?; jakie dofinansowanie otrzymuje periodyk od magistratu?; ile osób zatrudnia „Kronika” i na jakie etaty?; czy warto wspomagać gazetę lub należałoby zmniejszyć dla niej wkład finansowy?; czy w takim razie członkowie poszczególnych klubów partyjnych mogą udostępniać swoje materiały?
Części informacji udzielił Tomasz Ryncarz z Wydziału Promocji Miasta, który potwierdził, że wkładka w „Kronice” była finansowana ze strony Urzędu Miasta, a jej koszt wyniósł między 200 a 300 zł.
Komisja Rewizyjna nad tą sprawą pochyliła się trzykrotnie. Jerzy Lysy nie przebierał w słowach w reakcji na „haniebny dodatek”, twierdząc, że „za pieniądze podatników nie może sobie byle urzędas realizować własnego widzimisię”, a samorząd stanowczo za dużo, bo 160 tys. zł rocznie, dokłada do pisma. W rzeczywistości jest to dotacja dla całego Miejskiego Domu Kultury, który miasto, w zależności od dochodu, finansuje w 55 procentach – 45 proc. stanowią dochody własne z gazety, czy kina. Dofinansowanie nie jest dojmujące jeśli obiekt zarabia na siebie, sprawując nadzór właśnie nad gazetą i kinem, jak również prowadzi warsztaty, zajęcia plastyczne i muzyczne dla najmłodszych, organizuje imprezy, zaprasza znaczących gości, ogłasza liczne konkursy – długo by wymieniać. To, co nurtowało członków Komisji najbardziej, to kto był autorem niefortunnej wkładki? Co dokładnie mówili radni w czasie ostatniej Komisji Rewizyjnej? Poniżej fragment:
Jerzy Lysy: Czy to była inicjatywa MDK, redaktora naczelnego, czy jakiegoś urzędnika – proszę powiedzieć którego – żeby do skądinąd dobrej gazety dokładać tak ordynarną ulotkę, w której kwestionowane są działania organu prowadzącego, czyli w tym przypadku Komisji (Rewizyjnej, przyp. red.), czy organów Rady Miejskiej? (...) Z czyjej inicjatyw, na czyje zlecenie powstała ta wkładka?
Anna Kocot (Zaproszona na obrady Komisji dyrektor MDK): Ta wkładka to materiał komercyjny zamieszczony w „Kronice Bocheńskiej” odpłatnie. Ani jako Dom Kultury, ani redakcja, nie mieliśmy wpływu na to, jakie treści znajdują się w materiale.
J. L.: Kiedy materiał komercyjny, czyli ulotki, są wszywane wszywką trwałą do „Kroniki”?
A. K.: Jeśli są na tyle wcześniej dostarczone, żeby można to zrobić.
J. L.: Proszę nie kryć urzędasa, który pani to zlecił. Na jaką kwotę zostało opłacone zlecenie?
A. K.: Zgodną z cennikiem.
Radny Marek Bryg: Oprócz ceny ważnym jest, kto to zlecił? Kto to napisał?
A. K.: Zgodnie z cennikiem publikacji materiału komercyjnego w „Kronice Bocheńskiej” taka wkładka składająca się z nie więcej niż czterech połączonych stron kosztuje 150 zł netto, czyli 184,50zł brutto. Musi być dostarczona i przygotowana na materiale własnym – nie produkuje tego „Kronika”, tylko jest to materiał gotowy.
J. L.: Kto zlecił?!
A.K.: Ja tego nie wiem, dlatego że, panie radny, jakbyśmy chcieli wypisywać zlecenia na każdą reklamę, to byśmy utonęli w papierach. Nie ma takiej potrzeby...
Przewodnicząca Komisji Zenona Banasiak: Ależ pani dyrektor...!
J. L.: (...) Jeszcze raz pani podkreślam i sądzę, że nie mówię tylko w imieniu własnym, ale i członków Komisji – my nie mamy pretensji do dobrego pisma samorządowego, które prezentuje na ogół naprawdę dobry poziom. (...) Bardzo panią dyrektor jeszcze raz proszę – zbyt dużo pani dobrego zrobiła, by kryć urzędasa, który jedną czy dwie kadencje będzie jeszcze rządził w tym mieście. Zrobienie takiego wtręta, że Rada nie lubi burmistrza... Jest to po prostu chamstwo i nie jest to na miejscu.
A. K.: Nie umiem panu odpowiedzieć, dlatego że nikt bezpośrednio nie zwracał się do mnie. Istotne było, że będzie gotowy materiał z Urzędu Miasta, który ma być dołączony do „Kroniki”...
J. L.: Ale kto tak powiedział?!
A. K.: Chciałbym z całą mocą podkreślić, że ustawa o prawie prasowym bardzo jasno określa możliwości redaktora naczelnego i wydawcy jeśli chodzi o zamieszczanie materiałów komercyjnych – kiedy może się nie zgodzić na publikację, a kiedy wnieść poprawki – to jest katalog zamknięty. Redaktor czy wydawca nie mieli żadnej możliwości ingerować w treść tego ogłoszenia (...), chyba że znalazłyby się tam treści homofobiczne, rasistowskie, wyrazy powszechnie uznane za obraźliwe. Tyle!
J. L.: Ale my nie o to pytamy.
Z. B.: Nie o treść pytamy!
A. K.: Nie do mnie powinny być pretensje.
J. L.: My pytamy kogo pani kryje?!
A. K.: Nikogo nie kryję. (...) Trzeba pana burmistrza zapytać o to...
M. B.: Ale co, to samo przyfrunęło do redakcji, tak? Radny Jerzy Lysy zwrócił się do pani dyrektor, my nie chcemy zwracać się do burmistrza, bo to do redaktora naczelnego ktoś się zgłosił z tekstem i my chcemy się dowiedzieć, kto to był? (...)
Edward Dźwigaj: Kto był płatnikiem?
A. K.: Urząd Miasta Bochnia.
Z. B.: I zapłacił za to 184,50 zł brutto, tak?
A. K.: Z pewnością musiał jeszcze ponieść koszty wydruku, przygotowania i opracowania tej wkładki, ale nie wiem, jak duże...
Sprawa została przesunięta na kolejne obrady Komisji Rewizyjnej. Kluczowe pytanie, kto napisał i przekazał do „Kroniki Bocheńskiej” niefortunną wkładkę, nie spotkało się jeszcze z odpowiedzią. Wiemy jednak, że radni nie zamierzają zaprzestać starań w poznaniu tożsamości osoby, która pozwoliła sobie na wykorzystanie publicznych pieniędzy dla poprawy wizerunku burmistrza kosztem Rady Miejskiej.
DML/PW