Kandydaci na burmistrza Bochni debatowali
Nie obfitowała w fajerwerki wczorajsza debata trzech kandydatów na burmistrza Bochni. Trzech, gdyż Krzysztof Kokoszka nieoczekiwanie został wezwany do Warszawy przez czynniki rządowe w tym samym czasie.
Panowie debatowali spokojnie, często zgadzając się ze sobą. Najbardziej w pamięć zapadł ciekawy pomysł Stefana Kolawińskiego, o którym mówił już wcześniej na swojej konwencji: budowy parkingów niejako wkomponowanych w miejską architekturę, obsługiwanych za pomocą wind. Innym, nowatorskim pomysłem był ten Artura Gondka, aby pieniędzy na inwestycje szukać raczej w prywatnym kapitale niż liczyć na środki unijne.
Tzw. „jazda bez trzymanki” zaczęła się z chwilą kiedy przyszedł czas na pytania kandydatów do siebie nawzajem. Wtedy okazało się, co komu leży na sercu, kto do kogo ma ansę.
Rozpoczął Stefan Kolawiński od pytania do… nieobecnego.
- Wokół jakich to wielkich celów chce Krzysztof Kokoszka skupiać mieszkańców, skoro sam do tej pory nie angażował się w życie miasta?
Niespodziewanie w obronie kandydata PiS stanął Artur Gondek.
- Pan również nie angażował się zanim pan nie zaczął kandydować na burmistrza – stwierdził. - Nie przypominam sobie.
Teraz kandydat Kukiz’15 zadał pytanie urzędującemu burmistrzowi:
- Czy to prawda, co mówią ludzie na mieście, że pan po zwycięstwie planuje zatrudnić na stanowisku wiceburmistrza pana Jerzego Lysego? Burmistrz stanowczo zaprzeczył, aby trwały jakiekolwiek rozmowy na ten temat.
- Jak panu leci na studiach? - rzucił z kolei Jerzy Lysy w kierunku Artura Gondka.
- Bardzo dobrze – padła odpowiedź. Kandydat kukizowców stwierdził przy tym, że posiadanie wyższego wykształcenia wcale nie jest warunkiem uprawiania polityki. „Wyższe wykształcenie wuefisty nie pomaga w sprawmy zarządzaniu miastem” - stwierdził. Przywołał natomiast nazwiska Bartoszewskiego, Mazowieckiego i Kuchcińskiego, którzy znakomicie funkcjonowali i funkcjonują w świecie politycznym, nie mając tytułu mgr. - Ja, w przeciwieństwie do nich, stale się jednak rozwijam.
Spowodowało to gwałtowną reakcję burmistrza, który przypomniał m. in 140 zadań inwestycyjnych, zrealizowanych przez Miasto za jego kadencji.
- Byłem wcześniej dyrektorem szkoły, potem prezesem MPEC-u. Z bankrutującej firmy przekształciłem go w firmę z lokatami bankowymi! - Skoro panu tak dobrze szło w MPEC-u to może dobrze byłoby wrócić tam z Urzędu Miasta? - dość obcesowo zauważył Artur Gondek.
W tym miejscu chapeaux bas wobec Jerzego Lysego. Jego lekko rzucone pytanie, „w jak najszlachetniejszych intencjach”, jak zapewniał, sprawiło, że pozostali kontrkandydaci skoczyli sobie do oczu. Tymczasem sam Jerzy Lysy w swoich wcześniejszych wypowiedziach, choćby w wywiadzie dla portalu Blisko umiejętnie dyskredytował Stefana Kolawińskiego, przypominając, że był on jego, wójta Lysego podwładnym i instruktorem pływania na basenie w Proszówkach. Ni słowem przy tym nie wspomniał ani o dyrektorowaniu Stefana Kolawińskiego ani o jego pracy w MPEC- u. Do tych dawnych czasów służbowej zależności nawiązał również podczas wczorajszej debaty, mówiąc że „znamy się z panem burmistrzem od lat”.
Na koniec przeszedł czas na „ostatnie słowa” kandydatów. Z konieczności cytujemy tu samą esencję ich wypowiedzi:
-
Powstanie Bocheńskiej Strefy Aktywności Gospodarczej jest potężnym impulsem dla rozwoju naszego miasta, podobnie jak kiedyś umieszczenie tu filii Huty im. Lenina - zapewnił Stefan Kolawiński.
-
Kiedy mnie państwo wybierzecie na stanowisko burmistrza, będę się staral robić wszystko szybciej. Nie łatwiej, ale na pewno przyjemniej dla miasta – to słowa jerzego Lysego.
-
Młodzi! W niedzielę spotkajmy się przy urnach! Głosujcie i poprzyjcie bocheńskiego kandydata do sejmiku wojewódzkiego, bez względu z jakiej będzie opcji! – zachęcał Artur Gondek.
Aby uspokoić emocje prowadzący debatę Tomasz Stodolny zaprosił wszystkich panów do oglądania sobotniego meczu naszych koszykarek. FOTO: z Video Bochnianin.pl