Festiwal Młodych: por siempre Señor!
Od paru dni liczba mieszkańców naszego miasta jakby się skurczyła, a oni sami wtopili się gdzieś w mury i bruki. Przeżywamy właśnie chwile, które nieprędko, a najpewniej nigdy się nie powtórzą. Hiszpański rulez!.
Młodzi i bardzo młodzi pielgrzymi, którzy zawładnęli Bochnią spotykają się wszędzie z wielką sympatią. Do grup idących chodnikiem (zawsze "pod sztandarami"!) przypadkowi ludzie machają rękami, pozdrawiają klaksonem. Hiszpanie są niezwykle spontaniczni, otwarci, łatwi w kontakcie mimo bariery językowej. Widząc aparat fotograficzny w czyichś rękach, natychmiast, ze śmiechem, ustawiają się do zdjęcia.
Wczoraj, podczas pierwszego dnia Festiwalu Młodych burmistrz oddał klucze do miasta tej wesołej czeredzie. Przypomniał przy okazji o dwóch poziomach Bochni: tej naziemnej i tej podziemnej, solnej. Zaprosił również naszych gości do ponownego odwiedzenia Polski i Bochni.
Na bocheńskim Rynku reprezentowana była bez mała cala Hiszpania: od Valencji, Murcji, Malagi po Leon i Toledo. No i oczywiście, największa i najgłośniejsza grupa z Madrytu.
Z niecierpliwością czekaliśmy na występ Hiszpanów, spodziewając się, jakże słusznie!, ognistych rytmów i świetnej muzyki. Nie było tego, z czym zwykle kojarzy nam się Hiszpania czyli flamenco. Ale czaiło się gdzieś w domyśle: w sposobie tańca dziewcząt na bocheńskim bruku, w mowie dłoni, którym tylko brakowało wachlarza, a nogom - powłóczystych spódnic. A to wszystko do piosenek religijnych! Bo przecież było oczywiste Kto tu jest najważniejszy. Por siempre Señor! - zapewniali Hiszpanie w jednej ze swoich piosenek. Na zawsze Pan!
Po tych żywiołowych występach przyszedł czas na Polaków i na koncert uwielbienia Iskra Miłosierdzia w wykonaniu Diecezjalnych Warsztatów Muzycznych. Dla kontrastu, ich pieśni były subtelne, nostalgiczne, natchnione. Zwłaszcza ta o Duchu Świętym. Młodzi pielgrzymi, korzystając z ciepłej pogody ułożyli się wprost na bruku i słuchali w skupieniu. Prawdę mówiąc, na pozycję horyzontalną był już czas: wpół do 11 w nocy. A oni mieli przecież za sobą nie tylko dłuuugą podróż na spotkanie z Papieżem Franciszkiem, ale i udział w mszy inauguracyjnej w Krakowie, wszystko to w upale i niewygodach. A potem jeszcze sympatyczne szaleństwo do późna w nocy. Tylko młodość to potrafi!
eb
Zobacz także: Hiszpański wulkan radosci!