Kategoria: Bochnia - wydarzenia
Opublikowano: 2008-09-23 10:52:27 przez system

Dwugłos w sprawie szpitala

W drugim tygodniu września bocheński szpital został poddany kontroli Państwowej Inspekcji Pracy. W dniu, kiedy miała zacząć się kontrola skontaktowały się z nami, proszące z oczywistych względów o anonimowość, pielęgniarki. Powiedziały, że o wizycie inspektorów PIP-u władze szpitala wiedziały już przed weekendem i od piątku trwało ?porządkowanie? szpitala.

Na oddziałach, gdzie leżało znacznie więcej pacjentów niż przewiduje norma na gwałt wypisywano ludzi do domu, a nadprogramowe łóżka zostały wyniesione do piwnicy.
- Chodziło najpewniej o to żeby ukryć, że jesteśmy obciążone ponad normę – stwierdziły nasze rozmówczynie. – Taki na przykład oddział chirurgiczny jest przewidziany na 40 osób a stale przebywa tam ponad 50. Tymczasem na dziennym dyżurze pracuje tam tylko 4 pielęgniarki, każda ma więc pod opieką więcej niż 12 pacjentów. Przy czym część z nich to są pacjenci paliatywni, którzy powinni znaleźć się w domach. W nocy pracują tylko 2 siostry na cały oddział.
Pielęgniarki uważają, ze w takiej sytuacji dyrekcja szpitala powinna albo zatrudnić dodatkowe siły „średniego personelu medycznego” albo wynagrodzić ich trud wyższym wynagrodzeniem. Nic takiego – zdaniem naszych informatorek – nie ma miejsca.
- Wszystkie pieniądze idą dziś na płace lekarzy, którzy wywalczyli sobie „kominy płacowe” strajkami – skarżyły się siostry. – Lekarze dawniej protestowali, nie chcieli brać dodatkowych dyżurów. W tej chwili siedzą cichutko i biorą co im dają. Nic dziwnego – doktor podczas jednego, sobotnio-niedzielnego dyżuru zarabia tyle ile pielęgniarka przez cały miesiąc! To my głównie ponosimy ciężary reformy szpitala, którą przeprowadza dyrektor.
Postanowiliśmy wyjaśnić te wątpliwości u źródeł. Na pierwszy ogień poszła ustawa o PIP i ustalenie czy doszło do załamania przepisów w sytuacji kiedy dyrekcja szpitala znała termin kontroli na kilka dni przed jej początkiem. Wydawało by się to przecież oczywiste, że inspektorzy pracy powinni niejako z definicji działać z zaskoczenia. Niestety, w rozdziale Ustawy pt. „Postępowanie kontrolne" nie znajdujemy jednoznacznego zapisu. Powiedziane jest tylko, że inspektor może nie zgłosić swojej obecności w zakładzie o ile mogłoby to mieć wpływ na wyniki kontroli. O wcześniejszym uprzedzaniu pracodawcy nie ma tam ani słowa.
Dyrektor Wojciech Szafrański na nasze pytanie stanowczo zaprzeczył, że wiedział wcześniej o kontroli PIP-u. Według niego nie było również zwalniania pacjentów do domu ani wynoszenia nadliczbowych łóżek.
- Czego zatem dotyczyła kontrola?
- Pracy w godzinach ponadwymiarowych oraz obciążeń pracowników przy dźwiganiu ciężarów. Każdy z pracowników, który chciałby się podzielić z inspektorami PIP-u swoimi innymi jeszcze problemami, mógł to bez przeszkód zrobić.
- Panie dyrektorze, na panu jako kierowniku zakładu ciąży obowiązek opracowania tzw. norm pracy dla pielęgniarek. Jakie one są w naszym szpitalu?
- Obowiązuje ciągle przestarzały przepis dotyczący tych norm, nie uwzględniający, że w szpitalu ciągle coś się zmienia – na przykład liczba chorych albo to, że ktoś z personelu idzie na chorobowe. Jednak opracowujemy takie normy, ale z tym proszę się zwrócić do naczelnej pielęgniarki.
- Czy to prawda, że na oddziela gdzie leży ponad 50 pacjentów na jednym dyżurze pracuje tylko 4 siostry?
- Stanowczo zaprzeczam. Jest ich przynajmniej 7 a w nocy – 4.
Zgodnie z sugestią dyr. Szafrańskiego z pytaniem o normy zatrudnienia pielęgniarek zwróciliśmy się do naczelnej pielęgniarki. Renata Weiss, która bocheńskiemu szpitalowi poświęciła całą swoją zawodową karierę objaśniła, że przy dorocznym opracowywaniu norm zatrudnienia bierze się bardzo wiele czynników pod uwagę: m.in. ilość łóżek w szpitalu, jego wyposażenie w sprzęt medyczny, czas poświęcony przez siostry na tzw. usługi pośrednie i bezpośrednie. To co jest jednak najbardziej odczuwalne przez pacjentów jak i przez same pielęgniarki czyli ilość osób, którymi musi się zająć jedna siostra nie jest i nie może być brane pod uwagę. Wynika to z płynności sytuacji w każdym szpitalu: zdarza się, że jednego dnia na oddziale wypada jedna pielęgniarka na jednego pacjenta by następnego, np. wskutek wypadku komunikacyjnego sytuacja radykalnie się zmieniła. Szpital nie może przecież odmówić pomocy potrzebującym tylko dlatego, że pielęgniarki będą musiały się zająć zbyt dużą liczbą pacjentów. Bardziej miarodajną jest informacja ile etatów pielęgniarskich przypada na oddział.
- Siostry skarżą się także, że nie mogą doprosić się o informację na temat norm ich zatrudnienia.
- Do mnie nikt się nie zgłaszał w tej sprawie, ale w każdej chwili służę informacją.

Dyr. Wojciech SzafrańskiDo dyr. Szafańskiego zwracamy się też z pytaniem czy słyszał o amerykańskich badaniach, które mówią, że jeśli na oddziale chirurgicznym liczba chorych przypadających na jedną pielęgniarkę zwiększy się tylko o 1 osobę ponad przeciętną to powoduje to 7% wzrost umieralności pacjentów? (http://www.pielegniarki.info.pl/article/view/id/2492)
- Kiedy się porównujemy do amerykańskich badań musimy też wziąć pod uwagę amerykańskie nakłady na służbę zdrowia. Polska jest krajem biednym i nakłady są jakie są...
(Nawiasem – trudno do końca się zgodzić z takim argumentem. Amerykańskie badania nie dotyczyły bowiem bezpośrednio wpływu nakładów finansowych na służbę zdrowia lecz zależności efektów leczenia od obciążenia jednej pielęgniarki. Wzrost umieralności o 7% na oddziale da się zatem zauważyć zarówno w szpitalu w Bostonie, kiedy jednej siostrze zwiększy się „przydział” pacjentów z 4 do 5 jak i w Bochni, gdy nasza pielęgniarka zamiast 10-oma chorymi będzie musiała się zaopiekować również jedenastym. Dopiero wnioski płynące z tych badań muszą mieć charakter czysto ekonomiczny: im więcej szpital wyda na koszty zatrudnienia średniego personelu medycznego na oddziale chirurgicznym tym mniejszą będzie miał umieralność pacjentów).
- A czy prawdą jest, że lekarz w czasie weekendowego dyżuru zarabia u pana tyle ile pielęgniarka przez cały miesiąc?
- Nie jest to prawdą. Słyszałem o takich rozbieżnościach w innych szpitalach ale u nas nie przekraczają one granic dobrego smaku. Zostały zresztą wynegocjowane ze związkami zawodowymi pielęgniarek na terenie szpitala.
- A jakie są te granice dobrego smaku?
- Nie mogę zdradzić szczegółów umowy podpisywanej indywidualnie z pracownikiem... Uważam zresztą, że konfrontowanie ze sobą poszczególnych grup zawodowych jest szkodliwe. Dużo wysiłku włożyłem w to aby ludzie zaczęli myśleć o tym szpitalu jako o swoim, aby byli za niego współodpowiedzialni...
Pod rządami dyrektora Wojciecha Szafrańskiego bocheński szpital z prowincjonalne, źle wyposażonej lecznicy zmienił się w nowoczesną placówkę służby zdrowia. Wyszedł z długów, doczekał się najnowszych nowinek technicznych jak choćby nowoczesny, 16-pasmowy tomograf komputerowy. Renata Weiss podkreśla, że niejednokrotnie goście szpitala dopiero w Bochni dowiadują się o pewnych nowoczesnych rozwiązaniach, a których wcześniej nawet nie słyszeli. Wszystko to sprawiło, Korytarz oddziału chirurgicznego w bocheńskim szpitaluże przeciętny czas leczenia jednego pacjenta w naszym szpitalu skrócił się niemal o połowę od 2001 roku (z ponad 10 dni do ponad 5 dni). Te dobre wyniki nie przyszły łatwo – wszyscy pamiętają, że na początku reformy pracownicy szpitala dobrowolnie się opodatkowali na rzecz swojego miejsca pracy, wykazując się właśnie tym, czego oczekiwał od nich nowy dyrektor: współodpowiedzialnością. Płacili wszyscy solidarnie: lekarze i pielęgniarki. Czy jednak dzisiaj koszty reformy rozkładają się sprawiedliwie? To pytanie pozostawiamy otwartym.

eb

PS. Zdjęcie główne pochodzi z portalu www.sluzbazdrowia.com