Dromost: co dalej z pracownikami?
<html />
W środę 22 maja niemal wszyscy pracownicy bocheńskiego Dromostu mieli spotkanie z przedstawicielami Urządu Pracy. Przypomnijmy, że spółka ogłosiła upadłość 5 maja. Ponad siedemdziesiąt osób stanęło wobec widma bezrobocia.
Sytuacja ekonomiczna Dormostu jest, jak się wydaje, odzwierciedlaniem jakichś niekorzystnych czy zgoła – patologicznych tendencji na rynku budowlanym w naszym kraju. Wszyscy mamy świeżo w pamięci liczne bankructwa spółek budowlanych przy okazji budowy autostrad, i to mimo środków płynących na ten cel z budżetu państwa.
- Proszę sobie wyobrazić, że 10 lat temu nasz koszt jednego centymetra nakładki asfaltowej to było 7 zł. Dziś z taką ceną nie ma mowy, aby wygrać przetarg! Wszyscy oferują mniej. Tymczasem podrożało przecież wszystko: surowce, energia, benzyna itp. 80% każdego zamówienia to są koszty materiałów. Po odliczeniu innych płatności na płace nie pozostaje niemal nic – powiedziała nam Janina Augustyn, ciągle urzędujący wiceprezes spółki Dromost. – Nie ma sensu pracować w takiej sytuacji... Jeszcze parę lat temu wierzyciele byli jacyś cierpliwsi, można się było dogadać co do przedłużonego terminu płatności. Dziś jest to niemal niemożliwe.
Pani prezes jest niemal pewna, ze majątek spółki wystarczy na zaspokojenie wszystkich wierzycieli i oczywiście – na wypłatę zaległych wynagrodzeń. W tej chwili nowo powołany syndyk ocenia masę upadłościową.
Pracownicy mają dostać wypowiedzenie z dniem 1 czerwca. W ciągu 3 następnych miesięcy będą otrzymywać odszkodowanie. Z dniem 1 września będą się mogli zarejestrować w Urzędzie Pracy. Przedstawiciele Urzędu wtajemniczali ich dziś w przepisy i możliwości, jakie oferuje Urząd. A ta oferta to nie tylko pośrednictwo pracy, ale też refundowane szkolenia czy pomoc w zakładaniu własnej firmy.
Dormost, w różnych formach, istniał od 61 lat. Większość osób związała się z tym zakładem na stale, niektórzy – całe swoje zawodowe życie. Pracowało się tutaj niemal jak w rodzinie. Ale teraz, w obliczu upadłości okazuje się, że może to być przekleństwem Większość pracowników to ludzie już niemłodzi, bardzo wielu powyżej 50-tki. W tym wieku trudno jest się przebranżowić, trudno znaleźć pracę pomimo wszystkich programów, biorących w szczególną ochronę ludzi w zaawansowanym wieku. Tymczasem okazuje się, że tylko 5 osób z całej spółki będzie miała prawo do emerytur pomostowych. Pozostali muszą się odnaleźć na trudnym rynku pracy, „rynku pracodawcy”, jak obecną sytuację określił pracownik UP.
- Kto nas przyjmie w tym wieku do pracy? – pytają rozgoryczeni ludzie.
– Przyjdzie się chyba rozwodzić, bo w domu tylko kłótnie o pieniądze... – dodaje ktoś inny.
- Po co ta cała akcja z Urzędem Pracy? Tylu ludziom państwo musi zapłacić. Zasiłki, płace dla pracowników, koszty programów, materiałów… Nie lepiej byłoby te pieniądze przeznaczyć na ratowanie firmy? Ludzie mieliby pracę i nie prosili o pomoc – podsumowuje jeden z robotników.
Czy rynek pracy w naszym regionie wchłonie tych siedemdziesięciu zwalnianych z Dromostu? Przedstawicielka UP, Kinga Cholewa- Jarochowska jest dobrej myśli. – Widzę w załodze jednak dużo zapału i wiarę, że się uda. Bez tego trudno być optymistą i trudno o sukces.
eb