Dalszy ciąg dramatu pogorzelców z Borku
Trudno o miejsce tak skondensowanego nieszczęścia, jak ten dom w centrum Borku. Zamieszkuje go 6 osób: państwo Krystyna i Jan Budkowie, ich córka Monika, syn, oraz jego dwoje dzieci - drugoklasistka Nikola i pierwszoklasista Łukasz.
27-letnia Monika jest niewidoma, syn oraz jego żona mają ograniczone prawa rodzicielskie. Dobiegający 70-tki Budkowie są rodziną adopcyjną dla Nikoli i Łukasza. Innych z synów gospodarzy zginął śmiercią tragiczną. Trzeci z kolei, Ireneusz od dzieciństwa choruje na poważną chorobę neurologiczną. I tylko dzieci wyglądają radośnie i kwitnąco.
Państwo Budkowie w styczniu ubiegłego roku przeżyli kolejną tragedię: doszczętnie spalił się ich dom, przy tej samej ulicy w Borku. Spotkali się z wielką ofiarnością ludzi. Pomagano im na wszelkie sposoby. Jedni składali dary rzeczowe, inni słali pieniądze. Na oficjalnej stronie www. Gminy Rzezawa ukazał się apel o pomoc dla nich i nr konta, na który można wpłacać darowizny.
Pogorzelcom udało się wynająć dom, i to niedaleko, nie musieli zrywać ze swoim środowiskiem. Radość trwała półtora roku. W tym tygodniu państwo Budkowie dostali wypowiedzenie od właściciela nieruchomości, który chce ją sprzedać. Z 3 - miesięcznym wyprzedzeniem, tak że tuż przed zimą, 23 października będą musieli się wyprowadzić.
Państwo Budkowie wpadli w popłoch. Jeszcze tego samego dnia udali się do wójta Mariusza Paleja i do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Najogólniej rzecz ujmując Gmina stwierdziła, że w tej chwili nie może im pomóc. Mieszkań socjalnych nie ma, jedyne, które było w Jodłówce i które swego czasu obiecano Budkom, zostało przyznane samotnej matce z dziećmi. - Wójt radził nam szukać mieszkania do wynajęcia na własną rękę. Dodał, że mamy wysokie dochody (mniej niż 4 tys. na 6 osób) i gmina nie musi im pomagać. Przyjaciółka rodziny, pani Magdalena C. z Bochni postanowiła sprawą zainteresować media.
- Nie wiem co będzie ze mną kiedy z braku mieszkania zabiorą nam dzieci - powiedziała Czasowi pani Krystyna. Nie kryjąc przy tym wzruszenia. - *Trzy miesiące szybko zlecą... Nie stać nas na 90 tys. na ten dom, bo za tyle chce go sprzedać właściciel.
- Ireneusz Budek opowiada o poszukiwaniach mieszkania do wynajęcia dla rodziców. Ale z reguły właściciele nie chcą dzieci. Są też mieszkania do wynajęcia w mieście, ale za sumę znacznie przekraczającą ich możliwości.- Nie chciałabym do miasta - mówi niewidoma Monika. - Na wsi jest tak fajnie! Moim marzeniem jest mieć chociaż jeden ul z pszczołami!
Budkowie zapytali też o pieniądze na koncie, które zostało dla nich stworzone. Swego czasu powiedziano im, że jest tam 64 tys. zł. Zamrożone na ewentualny remont domu dla nich. Teraz te pieniądze byłyby dla nich jak znalazł. Ale w Gminie nikt nic nie wie na temat konta, które sama Gmina onegdaj utworzyła.
Sprawdziliśmy - konto w BZWBK istnieje i jest aktywne. Ale czy są tam jakiekolwiek pieniądze? Co stało się z darowiznami ludzi?
M.in o to chcieliśmy zapytać panią dyrektor Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej. Jednak, dowiedziawszy się, że chodzi o pp. Budków odmówiła informacji. Na przypomnienie, że jako dyrektor jednostki samorządowej ma ustawowy obowiązek udzielenia informacji dziennikarzowi, stwierdziła, że niezbyt obchodzi ją ta ustawa (prawo prasowe).
- Muszę zapytać naszego prawnika - stwierdziła. Z krótkiej rozmowy można by wyciągnąć wniosek, że dyrektor GOPS jest obrażona na zdesperowanych ludzi o to, że natychmiast dali znać mediom o swoim problemie.
- Ale macie obowiązek im pomóc!
- Tak, mamy.
Jak można by pomóc tej rodzinie, którą tyle już złego spotkało w życiu? Jak można zapobiec oderwaniu Nikoli i Łukasza od rodziny? Na pewno byłoby wspaniale gdyby znalazł się ktoś chętny na wynajęcie im domu za niewygórowany czynsz. Na naszych wsiach wiele jest domów opuszczonych. Niektóre z informacją: "Na sprzedaż", inne wcale nie. Państwo Budkowie nie mają wygórowanych wymagań. Ot, kawałek miejsca, gdzie mogliby spokojnie żyć i wychowywać dzieci. A przede wszystkim - przetrwać najbliższą zimę.
A jak mogłaby pomóc Gmina w sytuacji, kiedy nie ma mieszkań socjalnych? Za pieniądze zgromadzone na koncie (o ile istnieją) można by przecież kupić kontener mieszkalny, z pełnym wyposażeniem i postawić na działce, gdzie stał ich spalony dom. Byliby u siebie, dzieci nie musiałyby zmieniać szkoły, dorośli środowiska, a za czasem może pokusiliby się o wybudowanie nowej siedziby.
Działka "z pogorzeliskiem" nie jest własnością państwa Budków, choć p. Jan się tam wychował i mógłby ją przejąć choćby przez zasiedzenie. Ale i w tym przydałaby się pomoc samorządu, przede wszystkim przez poradę prawnika i pomoc finansową przy opłatach sądowych.
- Boję się o mamę... - powiedział Czasowi p. Ireneusz. - *Jak ona to wszystko zniesie, kiedy się okaże, że nie ma dla nich mieszkania? Ja też wynajmuję mieszkanie w Rzezawie i niestety, nie mogę ich wziąć do siebie...
*eb
Czytaj także: Gmina Rzezawa tłumaczy sie w sprawie Pogorzelców