Czyja hala lepsza?
Dość kuriozalny przebieg miała końcówka dzisiejszej sesji Rady Miejskiej, gdy głos zabrał jeden z przewodniczących zarządów osiedli. Sprawą istotną jest, który to był przewodniczący. Otóż do radnych i zebranej publiczności przemówił p. Wojciech Cholewa, poprzedni burmistrz, który obecnie szefuje osiedlu kolanowskiemu.
P. Cholewa już od dłuższego czasu ma taki zwyczaj, że w momencie, gdy sesja ma się ku końcowi zabiera głos i najczęściej recenzuje poczynania burmistrza i radnych. Nie składa konstruktywnych wniosków, nie doradza a poucza. A to zdarzyło mu się zganić radnych opozycji za nieprawomyślne (oczywiście według niego) poparcie budżetu, zaproponowanego przez nielubianego przez niego burmistrza, a to wbić szpilę temu ostatniemu za to, że nie jest realizowana ugoda w głośnej sprawie pewnej kamienicy. Dzisiaj wyskoczył z czym innym. Otóż zapałał świętym oburzeniem na "szastanie" przez radnych pieniędzmi.
O cóż poszło? Radni dali burmistrzowi przyzwolenie na zaciągnięcie dwóch kredytów na realizację dwóch mega-inwestycji: hali i drogi KN-ii. Według kosztorysów w sumie mogą kosztować około 35 mln zł. Mogą — bo o ostatecznych cenach zadecydują wyniki przetargów. Burmistrz już od dawna zapowiadał, że obie inwestycje nie będą realizowane z bieżących dochodów budżetu, bo by to oznaczało jego kompletny paraliż, lecz z kredytów właśnie. Inwestycje te będą służyły przez wiele lat wielu pokoleniom bochnian i w imię czego tylko współcześni mają ponosić koszty ich budowy? A że obie są potrzebne to chyba nie trzeba nikogo przekonywać.
Wydaje się jednak, że paru się znajdzie. Do nich należy od dzisiaj zaliczyć byłego burmistrza, bo chociaż zarzekał się, że uznaje celowość obu budów, to wszystko, co potem powiedział, przeczyło temu dokładnie.
A użył argumentów zgoła demagogicznych. Straszył spowolnieniem gospodarczym, dekoniunkturą, zubożeniem społeczeństwa, które coraz więcej będzie musiało wydawać na wodę, śmieci i prąd. Należy zatem domniemywać, że to samorząd będzie musiał wziąć na swe barki koszty drożyny, którą funduje nam państwo, że —według pana Cholewy — należy zaprzestać jakichkolwiek drogich inwestycji, bo idą złe czasy. Po co nam hale, po co drogi… ale nie - okazuje się, że Bochnię stać na halę, bo w pewnym momencie były burmistrz odkrył się i wypalił, że halą, która jest w sam raz na potrzeby Bochni, jest obiekt, który on miał wybudować, jeno… nie wybudował.
Od razu wszystko stało się jasne: mały zazdrośnik pozazdrościł, że inni mogą lepiej, pewnie drożej, a na pewno inaczej. że splendor spadnie na kogo innego. Przestrzegał nasz mentor przed kosztami utrzymania takiego obiektu, jakby zapomniał, że gdy sam był burmistrzem to i basen dotował i dopłacał do biletów RPK. Bo samorząd to nie same tylko zyski, to nie sprawnie naoliwiona maszyna do robienia pieniędzy, to taki twór, który czasem musi "dopłacic do interesu" w imię dobra wspólnego.
Jak zwykle czas pokaże, która koncepcja była słuszniejsza, a ludzie i tak zagłosują po swojemu. Nogami.