Czy wrzesień rozwiąże konflikt?
Trwa spór między mieszkańcami Ostrowa Szlacheckiego a firmą Rystal, producentem wysokiej klasy blach i kątowników. Dzięki ostatniemu okresowi prosperity firma się znacznie rozrosła i zwiększyła produkcję. Problem w tym, że - jak twierdzą niektórzy mieszkańcy - rozrost firmy odbywa się kosztem spokoju mieszkańców.
Lista zarzutów jest długa. W proteście przeciwko nadmiernemu hałasowi który jest efektem produkcji, zawiązał się nawet komitet protestacyjny. W jego skład wchodzą m.in. Artur Materna, Józef Jacak, Konrad Bartyzel czy Janina Papciak. Mieszkańcy są poirytowani twierdząc, że nikt się nie liczy z ich pretensjami. A żalów mają sporo. Przede wszystkim cierpią na hałas jaki powoduje nie tylko produkcja blach ale także przyjeżdżające TIRy, bardzo często w nocy. Firma usytuowana jest bardzo blisko ich domów. Narzekają na kłopoty ze snem, co jest szczególnie przykre gdy w grę wchodzą dzieci. Problemem jest także spadek wartości okolicznych działek i nieruchomości, które straciły na atrakcyjności z powodu powstania dużego i hałaśliwego zakładu. Mieszkańcy podkreślają, że produkcja odbywa się w magazynie, który nie jest do tego przystosowany, m.in. z powodu braku odpowiedniej wentylacji.Produkcja odbywa się przy otwartych oknach ze względu na temperaturę w środku i huk maszyn wydobywa się na zewnątrz. Niejednokrotnie interweniowała policja, która stwierdziła zakłócanie ciszy nocnej. W Bocheńskiej Hucie, dzięki zabezpieczeniom, hałas nie wydostaje się na zewnątrz. Można się budować i mieszkać blisko zakładu. Tutaj nie da się żyć. Według mieszkańców firma wybudowała walcarnię w środku wsi. Kiedyś w tym miejscu była stolarnia i mały barak teraz jest duża hala produkcyjna. Problemem dla mieszkańców są też TIRy, i to nie tylko ze względu na hałaśliwość i zanieczyszczanie powietrza. Ich duża liczba przyjeżdżająca do zakładu powoduje, że kierowcy, po długiej podróży, robią sobie toaletę wokół kościoła – mówią protestujący. Ksiądz jednak milczy w tej sprawie i twierdzi, że to nie jest jego sprawa (obok fabryki znajduje się kościół filialny, którego proboszcz rezyduje w Gawłowie). Jednak zdarzyło się, że ze względu na hałas przerywane są nawet msze. Dochodzi też do sytuacji komicznych, kiedy w nocy kierowcy, którzy nie mogą trafić do firmy przychodzą do Janiny Papciak, mieszkającej obok i pytają czy u niej jest biuro firmy. Cała sprawa otarła się o sądy. Mieszkańcy starają się walczyć o swoje racje i składają dokumenty i protesty do prokuratury czy urzędów. Obecnie prokuratura przygląda się sprawie. Mieszkańcy zwrócili się także do instytucji ochrony środowiska.
Nie da się ukryć, że produkcja blachy blisko zabudowań jest olbrzymią niedogodnością dla mieszkańców. Właściciele zakładu jednak nie zgadzają się do końca z protestującymi. Twierdzą, że w dzień nie ma przekroczenia norm hałasu. Jak nas poinformował właściciel zakładu, Ryszard Maćkowski, firma jest nastawiona pozytywnie do zaleceń jakie otrzymała od władz i chce iść protestującym na rękę. Zobowiązała się do wyciszenia produkcji w nocy na co mają czas do września i postarają się tego terminu dotrzymać.