Coraz mniej osób handluje przy ul. Partyzantów
Od kilku miesięcy trwają dyskusje Komisji Rewizyjnej na temat strat, jakie przynosi popularny plac handlowy przy ul. Partyzantów – „Mój Rynek”. Na prośbę przewodniczącej Zenony Banasiak firma BZUK (Bocheński Zakład Usług Komunalnych) udostępniła dane, dzięki którym możemy przyjrzeć się sytuacji.
Targowisko „Mój Rynek” przy ul. Partyzantów od 2016 roku, kiedy to zakończono prace gruntownej przebudowy, jest miejscem handlowym dla rolników i hodowców, a nawet osób, które pragną wymieniać się rzeczami. Ostatnia z form, tzw. sąsiedzkie Targi Rzeczy Wszelakich odbywały się w każdą pierwszą sobotę miesiąca, natomiast sam plac udostępniany jest sprzedawcom tradycyjnie co czwartek. Wystarczy uiścić opłatę targową lub rezerwacyjną w wysokości od 5 do 50 zł w zależności od powierzchni stanowiska lub inwentarza, by móc zaoferować swoje dobra Bochnianom. Administratorem placu jest bocheński BZUK, jednak nie zawsze tak było. Na początku, w latach 2016 i 2017, kontrolę nad miejscem przejęła firma Rezultat i nie da się ukryć, że to na ten okres przypada największy dochód z handlu do kasy miasta.
Przez rok od otwarcia plac na ul. Partyzantów zarobił na siebie ok. 97 tys. zł, rok później ok. 94 tys. zł. W kolejnych latach obserwujemy gwałtowną tendencję spadkową, gdzie w 2018 roku dochód można rozważać w kategorii 70 tys. zł, ale w 2019 roku to już mniej niż 50 tys. zł., co oznacza, że sam plac stał się nierentowny lub bliski temu.
Z pewnością w obecnym okresie sprzedawcom nie sprzyja sytuacja epidemiologiczna oraz liczne obostrzenia i zakazy, stąd należałoby się spodziewać, że będzie tylko gorzej. Ale co tak naprawdę wpłynęło na niskie wpływy w latach ubiegłych i ile pieniędzy otrzymuje BZUK za administrowanie miejscem?
Odpowiedzi udzielił prezes Zarządu Sławomir Kołodziej, który twierdzi, że wysoki przychód w latach początkowych był „efektem nowości” – kupcy i sprzedający chętniej odwiedzali „Mój Rynek”, potem to zainteresowanie diametralnie zmalało. Radna Zenona Banasiak nie była jednak przekonana co do tego tłumaczenia. W odpowiedzi podano zatem mniejsze przychody z opłaty rezerwacyjnej – handlowcy zaprzestali rezerwować swoje miejsca, gdyż sprzedając tam latami, mieli przyzwyczaić się i „zasiedzieć” bez strachu o podebranie terenu przez innego sprzedawcę.
W roku ubiegłym przychód za ww. opłatę wyniósł 9,021 zł i – jak zauważył radny Edward Dźwigaj – jest mniejszy niż koszt wywozu odpadów z placu, a to kwota 9,292zł. Dla porządku podajemy cenę wywozu śmieci od roku 2016 – 3792zł, 2017 – 5746zł, 2018 - 7606 zł – jak widzimy odkąd nad targowiskiem pieczę przejął BZUK stawka uległa potrójnemu podwyższeniu, mimo że handlowców z roku na rok ubywa. Opłata ta zależna jest od metra sześciennego odpadu; administrator placu (BZUK) odpowiedzialny jest za wysyłkę comiesięcznych zestawień dotyczących metrażu, natomiast śmieci odbiera ta sama firma (BZUK), która wystawia stosowną fakturę za odbiór podanej wcześniej ilości.
Koszt rocznego utrzymania „Mojego Rynku” to ponad 40 tys. zł, wliczane są w to usługi konserwatorskie, zarządzanie i prowadzenie dokumentacji, dbałość o czystość i opieka weterynaryjna – jeśli więc obiekt w tamtym roku zarobił ok. 46 tys. zł, a w tym roku zapewne jeszcze mniej, co dalej z placem przy ulicy Partyzantów?
Umowa z obecnym administratorem kończy się wraz z bieżącym rokiem.
DML