Co dalej z burmistrzem?
Burmistrz Stefan Kolawiński praktycznie po raz trzeci nie uzyskał absolutorium i votum zaufania. Po raz pierwszy zdarzyło się to w 2018 roku, na kilka miesięcy przed wyborami samorządowymi.
Absolutorium w 2019 (z wykonanie budżetu z roku poprzedniego) było mocno dyskusyjne. Rada wprawdzie zdecydowała się poprzeć burmistrza, ale było to wbrew opinii Komisji Rewizyjnej, która takiego poparcia nie rekomendowała. Zdaniem Regionalnej Izby Obrachunkowej absolutorium dla burmistrza było w tej sytuacji nieważne. Sama RIO nie zgłosiła jednak sposobów naprawy tej sytuacji. Burmistrz władał nadal miastem bez konsekwencji prawnych.
Tegoroczna epidemia postawiła na głowie również tradycyjną procedurę absolutorium dla burmistrzów i wójtów. Powinna się ona zakończyć najpóźniej do 30 czerwca tego roku. W związku z epidemią postanowiono ten czas wydłużyć do 29 sierpnia. Z początkiem sierpnia Komisja Rewizyjna postanowiła zarekomendować Radzie Miasta nieudzielenie swego poparcia dla burmistrza. W głosowaniu Rady tak też się stało, o czym pisaliśmy wcześniej.
Jakie mogą być konsekwencje? Otóż Rada Miasta ma od czwartku 27 sierpnia dwa tygodnie na podjęcie decyzji o przeprowadzeniu referendum w sprawie odwołania Stefana Kolawińskiego. Referendum jest konieczne w przypadku gdy chodzi o odwołanie samorządowca pochodzącego z wyborów bezpośrednich. Inaczej sprawa wygląda w wypadku np. starostów czy zarządu województwa. Tutaj wystarczy sam brak absolutorium aby odpowiednia rada przegłosowała odwołanie ze stanowiska.
Czy Rada Miasta zaryzykuje referendum? Takie rozwiązanie jest obciążone dużym ryzykiem. Referendum bowiem jest wtedy ważne jeżeli weźmie w nim udział ponad połowa uprawnionych do głosowania. W naszych polskich realiach zdarza się to bardzo rzadko. Może być więc tak, że budżet miasta, i tak bardzo napięty, zostanie obciążony kosztami przeprowadzenia głosowania, którego wyniki nie będą miały mocy prawnej.
Czytaj także: Radni nie ufają burmistrzowi