Burza wokół łapanowskiej hali
Inwestycja dokończona za prywatne pieniądze?
Informacja na temat budowy hali w Łapanowie podczas piątkowej (27 września) sesji Rady Powiatu była rozpisana na trzy główne głosy: Rafała Majzy, prezesa firmy Węglopol, starosty Jacka Pająka, i wójta Jerzego Lysego, który przybył na zaproszenie przewodniczącego Rady i zrecenzował inwestycję sąsiedzkiego samorządu.
Rafał Majza opowiedział pokrótce jak jego firma wygrała przetarg na zadanie dokończenia budowy hali w Łapanowie po firmie Frapol, z którą starostwo rozwiązało umowę. Wkrótce okazało się, że dotychczasowe dokonania mają liczne usterki (jak np. użycie przez Frapol jako podkładu materiału nasiąkającego wodą, co groziło rozsadzeniem posadzki w hali, przyp. red.).
– Naprawialiśmy te błędy pod okiem tych samych inspektorów nadzoru, którzy wcześniej bez zastrzeżeń odebrali pracę Frapolu. Przy czym umowę na te dodatkowe prace udało mi się podpisać dopiero na 3 dni przed ich zakończeniem.
Szybko okazało się, że Węglopol ma trudności z wyegzekwowaniem faktur za wykonane odcinki pracy. Na pierwszą czekali miesiąc, na następną – pięć miesięcy. Doszło do tego, że na wykończenie hali swoje osobiste pieniądze wyłożył Eugeniusz Majza, prezes firmy Buissness Consulting, współwłaściciel Węglopolu, a prywatnie – ojciec Rafała Majzy. Dlatego też Węglopol chce aby starostwo całą należność po oddaniu hali „pod klucz” przesłało na rachunek Buissness Consulting.
- Taka cesja jest zgodna z prawem – mówił prezes Węglopolu. Potwierdziła to decyzja sądu w Bochni. Otóż starostwo chciało złożyć pieniądze za halę w depozycie sądowym i scedować na sąd decyzję komu i ile wypłacić. Sąd w Bochni nie zgodził się na to, i wedle słów Rafała Majzy , nie pozostawił suchej nitki na pomyśle starostwa.
Prezes Węglopolu stwierdził też, że nigdy tak źle nie współpracowało mu się z żadnym inwestorem. Działania inspektorów nadzoru miały, jego zdaniem, jeden cel – przewlekać dokonanie płatności. (W rozmowie z dziennikarzem Rafał Majza relacjonował, że inspektor nadzoru powiedział Węglopolowi na pewnym etapie: - Nie mogę wam tego odebrać bo takie mam polecenie „z gory”). Podkreślił natomiast dobre relacje z dyrekcją ZS w Łapanowie, z którą w chwili obecnej nie może się rozliczyć z należności za prąd. Jerzy Majza oznajmił rownież, że Węglopol zlożył sprawę przeciwko staroście do sądu.
Odnosząc się do słów przeciwnika w sporze Jacek Pająk stwierdził, że starostwo, próbując oddać należność za halę sportową w sądowy depozyt liczyło na to, że takie rozwiązanie zostanie uznane za uregulowanie faktury. Nie zgodził się z decyzją i opinią sądu w tej sprawie. Wyjaśnił natomiast skąd wziął się ten rozliczeniowy pat. Otóż powiat pozyskał informację, że nad majątkiem Węglopolu „wisi” komornik, w związku z tym jakiekolwiek pieniądze, które wpłyną na konto firmy zamiast do kieszeni pracowników i podwykonawców, trafią do fiskusa.
Tymczasem w umowie, którą starostwo podpisało z Węglopolem, jest klauzula, która mówi, że końcowa należność zostanie wypłacona w chwili, kiedy podwykonawcy podpiszą oświadczenie, że ich praca została opłacona przez głównego wykonawcę.
– Zrobiliśmy tak nauczeni doświadczeniem przy budowie autostrad, kiedy to główny wykonawca otrzymywał zapłatę od inwestora, a podwykonawcy bankrutowali, bo nikt im nie wypłacił za pracę i materiały.
Starosta stwierdził, że obawiano się sytuacji, w której powiat z pieniędzy „podatnika europejskiego, polskiego i bocheńskiego” będzie musiał zapłacić trzy razy: raz firmie Węglopol, która może przecież nie zaspokoić podwykonawców, drugi raz Urzędowi Marszałkowskiemu, jeśli ten zakwestionuje prawidłowość rozliczenia i trzeci raz – podwykonawcom, którzy, nie dostawszy należności z Węglopolu, zwrócą się po pieniądze do powiatu. Starosta powiedział, że jego celem jest osiągnięcie takiej sytuacji, kiedy faktura zostanie zapłacona, a podwykonawcy zaspokojeni. Na osiągnięcie takiego stanu rzeczy powiat ma czas do końca października. Wyklucza to instancję odwoławczą w bocheńskim sądzie, ponieważ termin rozpoznania sprawy w takim wypadku to min. 2 miesiące.
Jacek Pająk stwierdził również, że ani prokuratura rejonowa w Tarnowie, do której wpłynęło doniesienie o możliwości popełnienia przez niego niedopełnienia obowiązków, ani też Komisja Rewizyjna RP nie dopatrzyły się w jego postępowaniu w sprawie hali żadnych nieprawidłowości.
Po pytaniach radnych na temat hali, na mównicę wstąpił wójt Jerzy Lysy. Stwierdził: „takiego bagna nigdy jeszcze w powiecie nie było”. I dalej: „Potwierdzają się moje obawy wygłoszone na tej sali półtora roku temu”. „Jestem zdumiony, że do tej pory ani Regionalna Izba Obrachunkowa nie prowadziła od samego początku gruntownej analizy tej inwestycji, ani Urząd Zamówień Publicznych chyba też nie wie, że w Łapanowie takie kuriozum powstało. Pan prezes firmy Węglopol jest ostatnim człowiekiem, który uwierzył panu staroście Pająkowi, ja byłem pierwszym człowiekiem który uwierzył panu Pająkowi, wtedy jeszcze nie staroście” – tu Jerzy Lysy najwyraźniej nawiązał do sytuacji, kiedy Jacek Pająk został po raz pierwszy starostą, wymykając się niejako z pod kontroli wójta gminy Bochnia, który go protegował.
Po wygłoszeniu swojej opinii Jerzy Lysy niezwłocznie opuścił salę, nie dając możliwości na replikę. Dało to asumpt do paru zoologicznych porównań, a także do nazwania Wacława Woźnickiego „zerem” przez Ludwika Węgrzyna.
Przewodniczący RP Jarosław Marzec oznajmił, że na drugi raz zastanowi się czy zapraszać wójta gminy Bochnia na sesję powiatu.
eb