Burmistrz oporny w oklejeniu służbowego samochodu
Podczas lutowej komisji rewizyjnej, która odbyła się w bocheńskim magistracie, radni złożyli wniosek (został poparty przez wszystkich) o oklejenie niedawno zakupionego przez burmistrza Stefana Kolawińskiego - służbowego samochodu. To już drugi taki postulat. Pierwszy nie przyniósł oczekiwanego przez radnych skutku.
Z dwóch zakupionych samochodów oklejony znakami miasta został tylko „dostawczak” - renault master, którym na co dzień przewożeni są m.in. więźniowie z zakładu karnego z Nowego Wiśnicza, którzy na terenie Bochni wykonują drobne prace porządkowe i remontowe. Drugie auto – suzuki grand vitara, które służy burmistrzowi, nie zostało oklejone. Nie podoba się to radnym zasiadającym w komisji rewizyjnej. Jej przewodniczący – Bogdan Kosturkiewicz pytał podczas obrad uczestniczących w nich urzędników, dlaczego na samochodzie nadal nie ma znaków, które identyfikowałyby go z miastem? W odpowiedzi od Andrzeja Dębińskiego, naczelnika Wydziału Architektury, Gospodarki Komunalnej i Inwestycji usłyszał tylko :”Nie wiem. Nie chcę odpowiadać na to pytanie”. Edyta Groblicka-Kuc, sekretarz miasta stwierdziła natomiast, że samochód nie został oklejony znakami Bochni, ponieważ burmistrz nie wydał nikomu takiego polecenia.
Podczas lutowej komisji na jaw wyszło również, że zakup suzuki to nie przypadek. – Dlaczego akurat taki samochód był szukany przez urząd? – pytał radny Marek Bryg. W odpowiedzi od naczelnika AGKI uzyskał następującą odpowiedź: „Nie chcę powiedzieć wprost. Dostałem wykaz, aby zakupić taki samochód”.
Jak Waszym zdaniem potoczy się dalej, nazywana "bocheńską aferą samochodową", sprawa?