Kategoria: Bochnia - wydarzenia
Opublikowano: 2010-02-03 11:16:36 przez system

Bochnia na dopalaczach

Narkotyki i związany z nimi światek przestępczy to jedno z najgorszych doświadczeń, jakie może spotkać człowieka. Na ogół kończy się to jeśli nie więzieniem czy stoczeniem na margines społeczny to uzależnieniem, a niejednokrotnie po prostu śmiercią. W Bochni właśnie powstał sklep z czymś, co na sportowo nazywa się dopalaczami.

Mimo trudności, jakie stawia przed światem narkotykowym prawo, światek ten ciągle szuka furtek legalnego działania i ominięcia prawa. Narkotyki czy, jak ostatnio się nazywa ich specyficzną odmianę, dopalacze to przecież duży biznes, z którego szkoda rezygnować. Szkoda tylko, że to po prostu handel cudzym nieszczęściem czy nawet śmiercią. W Bochni właśnie niedawno otwarto sklep, pozwalający na zakup tego rodzaju używek. Korzystając z różnych sztuczek handlarze tym towarem mogą leganie go sprzedawać. Urzędy nie mogą odmówić rejestracji sklepów tego typu.

Dopalacze, w największym skrócie, są legalnymi substytutami narkotyków. Spożycie tych substancji, podobnie jak spożycie narkotyków, powoduje pobudzenie, euforię, zwiększenie koncentracji oraz ogólne uczucie przyjemności. Dopalacze zawierają m.in. zioła, ale także np. BZP (benzylopiperazynę), czyli substancję psychoaktywną o działaniu podobnym do amfetaminy. Używanie dopalaczy według lekarzy może skończyć się nawet zapaścią, a na pewno uzależnieniem.

Aby sprzedaż dopalaczy mogła przebiegać w Polsce legalnie, ich producenci i dystrybutorzy stosują sprytny wybieg polegający na minimalnych zmianach w składzie lub strukturze chemicznej substancji będących na "czarnej liście", którymi swobodny handel detaliczny jest bezwarunkowo zakazany. Po dokonaniu takich minimalnych zmian pozornie nowy produkt pod inną nazwą wprowadzany jest na rynek. Gdy w końcu umieści się go na indeksie substancji zakazanych, po pewnym czasie znowu w sprzedaży znajdzie się produkt o innej nazwie, ale o podobnym (lub wręcz takim samym) działaniu. Walka z dopalaczami prowadzona w ten sposób zawsze będzie walką z wiatrakami…

By ominąć polskie prawo, na opakowaniach widnieje adnotacja: "Nieprzeznaczone do spożycia dla ludzi". W ofercie funshopów, czyli sklepów oferujących dopalacze, funkcjonują one jako kadzidła, substancje przeznaczone do obrzędów religijnych i obiekty kolekcjonerskie.

W Europie funshopy to standard. Można w nich legalnie kupić nie tylko tabletki imprezowe, ale i groźniejsze dla zdrowia specyfiki (m.in. "magiczne grzybki" czy "kaktusy"). Dopalacze dostępne są też w tzw. coffee shopach (jest ich nawet po kilkanaście w holenderskich miastach). To rodzaj pubów, w których zakupione dopalacze (a także marihuanę czy haszysz), można skonsumować na miejscu. Jednorazowo w coffee shopie nabyć można pięć gramów używek. Do środka wpuszczane są tylko osoby pełnoletnie.

Także w Polsce niestety od ostatnich dwóch lat punkty z dopalaczami wyrastają jak grzyby po deszczu. I właśnie doczekaliśmy się go w Bochni. Nie będziemy podawać jego lokalizacji, bo jest to bezcelowe. Mamy tylko nadzieje, że plaga tego niebezpiecznego świństwa, jak szybko się pojawiła, tak szybko zniknie.

Niedawno problem ten poruszył w swoim programie "Warto rozmawiać" red. Jan Pospieszalski. Do studia, obok lekarzy i specjalistów od uzależnień (m.in. z Monaru), został zaproszony przedstawiciel firmy rozpowszechniającej tego typu używki na terenie naszego kraju. Mimo ogólnie wzbudzanego rozbawienia wśród publiczności, z całym przekonaniem twierdził, że produkty firmy, którą reprezentuje, służą wyłącznie do celów kolekcjonerskich i należy je umieszczać w klaserach. Ta absurdalna opinia byłaby może nawet śmieszna, gdyby nie usprawiedliwiała poważnego zagrożenia społecznego.

Inne argumenty, przytaczane na korzyść dopalaczy są takie, że handel nimi odbywa się pod kontrolą organów państwowych, godzi w interesy w dealerów i zorganizowanych grup przestępczych oraz pozwala konsumentom na pewność co do składu i jakości owych substancji.

  • To jednostronne przedstawianie problemu - twierdzi Jolanta Koczurowska, szefowa Monaru. - To pierwszy krok do legalizacji narkotyków. Sprzedaje się tam tzw. tabletki szczęścia, ułudę zadowolenia, która zmienia świadomość. I już samo to jest niebezpieczne. Nie udowodniono, że organizm uzależnia się od dopalaczy, ale wiadomo, że uzależnia się od nich ludzka psychika. Następnym krokiem może być poszukiwanie stanu zmienionej świadomości w narkotykach.

PTS