Bocheński sąd filią sądu brzeskiego
<html />
Nie udała się batalia o zachowanie bocheńskiego sądu jako jednostki samodzielnej. W piątek 17 lutego pojawiło się rozporządzenie, według którego samodzielność tracą jednostki sądowe zatrudniające poniżej 12 sędziów. Bochnia nie zmieściła się w tym limicie. Jest to decyzja zła nie tylko dla funkcjonowania sądownictwa ale i dla Bochni, która jako stolica 100-tysięcznego powiatu traci własny, samodzielny sąd.
Wiadomość zawarta w nowym projekcie rozporządzenia ministra sprawiedliwości oznacza, że w Bochni pozostaną wszystkie wydziały, natomiast sąd traci samodzielność, zaczynając funkcjonować jako jednostka podległa sądowi brzeskiemu. Ta decyzja już na samym początku pociągnęła za sobą koszty ponad 12 tys. zł. Taki koszt poniesie w najbliższych dniach sąd bocheński za zmianę pieczątek i szyldów, co jest związane z utworzeniem brzeskiej filii sądu w Bochni. Ale koszty to nie tylko wymiana pieczątek czy tablicy na budynku. Trzeba doliczyć koszty dodatkowego obiegu dokumentów, przesyłania między miastami akt, faksowania czy rozmów telefonicznych i tym podobnych rzeczy. To wszystko będzie generować dodatkowe koszty, spowoduje też wydłużenie postępowań – podkreśla prezes Piotr Maziarz.
Sprawa jest bulwersująca podwójnie. Po pierwsze, jak już nie raz podkreślano podczas spotkań samorządowców i prezesów sądów, nie ma żadnej racjonalnej podstawy, by takie scalanie jednostek sądowych przeprowadzić. Scalenie sądu bocheńskiego z brzeskim, jak już pisaliśmy, nie poprawi i nie polepszy obsługi prawnej ludności, wręcz przeciwnie, nie tylko podniesie koszty, ale i wydłuży procesy i załatwianie formalności w związku z odległością między sądami. Może także spaść jakość usług w Bochni, gdyż tutejszy sąd będzie uważany za podrzędny. Cały paradoks jest w tym, że sąd bocheński znajduje się nie tylko w budynku niedawno gruntownie zmodernizowanym, ale jednym z bardzo nielicznych sądów w Polsce gdzie na jednego sędziego przypada 0,9 sali rozpraw. Jest to sytuacja komfortowa, która niezaprzeczalnie skraca procesy.
Po drugie oliwy do ognia dolał Jan Musiał, były poseł ziemi brzeskiej, swoim wpisem na Facebooku, gdzie podzielił się z czytelnikami swoją radością z decyzji ministra pisząc: „bardzo sie cieszę, miałem tez w tym swój skromny udział”.
Prezes Piotr Maziarz wyraził swe zdumienie tym, że na decyzje w sprawie łączenia sądów mogą mieć politycy. - Byłem przekonany, że co do decyzji w ministerstwie będą brane pod uwagę argumenty, które są na stronie sądu oraz te które przedstawialiśmy. Nie miałem pojęcia, że wstawiennictwo polityków może mieć tu znaczenie. Jestem tym zdumiony. Skoro jest to decyzja polityków to po co opracowywaliśmy nasze merytoryczne racje. Nie sądziłem, że istnienie sądu może zależeć od poparcia politycznego. Uważam takie wypowiedzi za niedopuszczalne gdyż niepotrzebnie antagonizują społeczeństwo. Obywatele powinni być także przekonani o rzeczowości podejmowania decyzji w ministerstwie. W takiej sytuacji ludzie zaczynają mieć wątpliwości na podstawie jakich kryteriów dokonuje się oceny. -
Prezes Maziarz podkreśla także, że ostatnie rozporządzenie o limicie 12 sędziów ma poważny błąd. Bierze pod uwagę bowiem tylko liczbę sędziów, bez referendarzy. - A zdolność orzekającą sądów powinno się mierzyć dodając liczbę sędziów i liczbę referendarzy, który również mają zdolność orzekania. W Bochni pracuje 11 sędziów i 2 referendarzy, czyli w sumie sąd ma 13 orzeczników.
Sprawa likwidacji samodzielności bocheńskiego sądu była także przedmiotem konferencji zwołanej 18 lutego w Urzędzie Miasta. Obecni na niej samorządowy wyrażali swe negatywne opinie o decyzji ministra. Potwierdzili jeszcze raz chęć zorganizowania protestu, który miałby się odbyć na Rynku w Bochni na 27 lutego - w rocznicę lokacji miasta.
Starosta Jacek Pająk zwracał uwagę, że między sądami w Bochni i Brzesku nie ma istotnych różnic, takich które by przemawiały za tym, że akurat Bochnia miała by podlegać mniejszemu miastu. - W każdym parametrze jesteśmy albo mocniejsi niż sąd brzeski, albo nie jesteśmy słabsi. Czy w zakresie liczby spraw, czy w zakresie tempa procedowania spraw sądowych, te wartości są porównywalne. Poza jednym argumentem, że sąd w Brzesku ma jednego sędziego więcej, trzeba stwierdzić, że pozostałe argumenty, które przemawiają za sądem bocheńskim nie zostały wzięte pod uwagę – mówił starosta.
Burmistrz Stefan Kolawiński stwierdził, że jeszcze nie wszystko stracone. - Trzeba działać dalej, gdyż tak jak protesty w sprawie ACTA wywołały zmianę stanowiska premiera tak i być może nasze protesty poskutkują podobną decyzją. W którymś momencie władza jednak zastanawia się nad tym, co robi i bierze pod uwagę głos opinii publicznej i sądzę, że w tym układzie nie pozostaje nam nic innego, jak głośno protestować na przykład na wiecu, który mamy zamiar zorganizować czy włączyć się w ogólnopolską akcję dotyczącą likwidacji sądów, która będzie miała miejsce 28 lutego w Warszawie. Grzechem zaniedbania byłoby niepodjęcie takiej akcji i niewyrażanie sprzeciwu wobec reformy, która tak naprawdę jest nietrafiona i niczego nie przyniesie – mówił Stefan Kolawiński.
Wójt Łapanowa Jan Kulig przestrzegał przed instytucjonalnym rozbiorem Bochni. „Jeśli cofniemy się myślami, to wiemy doskonale, jakie były zakusy: to Sanepid, to kopalnia, to szpital. Musimy być czujni i musimy okazywać sprzeciw pewnym działaniom, które by zmniejszały znaczenie naszego miasta i naszego powiatu.
Spotkanie zakończyło się zgodą co do zjednoczenia sił w nadchodzących wyborach tak, aby powiat bocheński miał swoich przedstawicieli w parlamencie oraz w sejmiku województwa małopolskiego. Czasu jest dużo, bo wybory samorządowe za 2,5 roku, wybory parlamentarne pod koniec roku 2014.