Kategoria: Bochnia - wydarzenia
Opublikowano: 2014-09-02 23:29:57 przez system

Biblioteka: Gdzie prezydent nie może, tam Dębosza poślą

Czasem przypadek decyduje o naszych wyborach, ba! o całym naszym życiu! Tak stało się i ze Stanisławem Dęboszem, informatykiem wykształconym w Kielcach, mieszkającym w Bochni, pracującym w PGNiG w Tarnowie, dawnym członkiem Bocheńskiego Komitetu Obywatelskiego "Solidarność".

/media/data/upload/Wrzesien/2014/P1310530.jpgKiedy przed paru laty znajoma poprosiła go, żeby pojechał jako kierowca z darami dla Polaków na Litwie, zgodził się bez entuzjazmu, bo tak nakazywała mu grzeczność. Nie przewidział jednego – że zimne rączki małej dziewczynki z litewskiego domu dziecka obejmą go za szyję. W tym samym domu dziecka poznał rodzeństwo Polaków, które przeżyło straszną traumę – oboje byli świadkami, jak ojciec zabił ich matkę. Wraz z żoną zaprosili te dzieci do Polski, co się udało po pokonaniu prawdziwej biurokratycznej Golgoty.
Te wydarzenia zapoczątkowały cały cykl wyjazdów Stanisława Dębosza, wraz z kilkoma kolegami, na Litwę. Samochodami pełnymi darów zebranych wśród mieszkańców Bochni i Tarnowa.

O tym wszystkim, o swoich litewskich doświadczeniach, odkryciach i emocjonalnych traumach opowiadał we wtorek 2 września organizator/media/data/upload/Wrzesien/2014/debosz.jpg pomocy Polakom na Litwie w bocheńskiej bibliotece. Konkurencję miał niebagatelną – w sąsiedztwie, czyli w bazylice św. Mikołaja odbywało się właśnie nabożeństwo z okazji peregrynacji obrazu Jezusa Miłosiernego.
- To dla mnie bardzo ważny obraz – skomentował sytuację Stanisław Dębosz. - Kiedy jestem na Litwie, zawsze odwiedzam Matkę Boską Ostrobramską i jeden z dwóch oryginałów „Jezusa Miłosiernego”, znajdujący się w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Wilnie.
Była w tym wszystkim jakaś głęboka symbolika: bo czyż wierzący nie powinni naśladować Chrystusa? Również, a może przede wszystkim, w miłosierdziu?

W miłosierdziu dla naszych rodaków, obywateli drugiej, a może trzeciej kategorii dla litewskich władz. Żyjących nieraz w skrajnym ubóstwie, w warunkach urągających XXI wiekowi. W drewnianych chatkach, pamiętających II Rzeczpospolitą, do których Polakom z Bochni zaprowadziła zakonnica z Wilna, s. Michaela Rak.

/media/data/upload/Wrzesien/2014/P1310529.jpgCzy młodzi Polacy z Litwy mają szansę na edukację w Polsce? Czy po skończonych studiach w Polsce wracają na Litwę, aby tam spożytkować swoje wykształcenie? Czy pomoc rodakom na Litwie to nie powinna być domeną naszych władz państwowych? - takie pytania nasunęły się słuchaczom Stanisława Dębosza.

Jedynie odpowiedź na pierwsze pytanie była pozytywna. Młodzi Polacy, choćby nieźle wykształceni, nie mają jednak szans na pracę na Litwie. Najpewniej zostaną w Polsce. Natomiast pomoc rządowa dla polskiej Litwy jest żadna. Nawet nasz prezydent, Bronisław Komorowski, goszcząc w swoich rodzinnych stronach, obiecał jednej ze szkół telewizor. Trzy lata tamtejsi Polacy czekali na spełnienie obietnicy. Aż wreszcie telewizor przywieźli... Stanisław Dębosz z kolegami.

Najbliższa wyprawa na Litwę odbędzie się już 19 września.

Poniżej zamieszczamy link do wywiadu z siostrą Michaelą Rak (rak potrójny: jako nazwisko, znak zodiaku i – pokonana choroba), współpracowniczką i przewodniczką Stanisława Dębosza na Litwie: <http://pl.delfi.lt/aktualia/litwa/siostra-michaela-rak-swietoszkowatym-dzieckiem-to-ja-nie-bylam.d?id=59043615>

eb