Będą droższe śmieci
Radni na dzisiejszej sesji przegłosowali podniesienie maksymalnych opłat, jakie firmy, odbierające od nas śmieci, będą mogły zawinszować sobie za tę usługę. Każda podwyżka boli, ale przy akurat tej dobrze poznać jej mechanizmy. Kiedy wystawiamy przed swój dom kontener czy worki, zawierające to, co zbędne w domu, zapominamy o problemie, chyba, że akurat śmieciarze nie przyjadą na czas i po okolicy roztacza się mało przyjemny zapaszek.
Malo kogo jednak interesuje to, co się dalej dzieje z odpadkami. A te jadą sobie, czasem wiele kilometrów na wysypisko śmieci, które łaskawie przyjmie bocheńskie odpady, przy okazji licząc sobie słoną opłatę za tę usługę. Opłata musi być, bo ktoś te góry śmieci musi przesypać ziemią, a i na poszerzenie wysypiska też zawczasu trzeba uzbierać jakiś grosz, bo istniejące składowiska kurczą się w zastraszającym tempie. Ale cóż, mamy, czego chcieliśmy — królujące powszechnie opakowania i inne rzeczy jednorazowego użytku powodują, że śmieci przybywa w zawrotnym stopniu.
Ale nie koszty utrzymania wysypiska stanowią główny składnik kosztów. Od roku czasu w takim samym tempie jak ilość śmieci rosną opłaty, które za utrzymywanie wysypisk od ich właścicieli pobiera, nazwijmy to państwo. Jeżeli pod koniec tamtego roku za przyjęcie 1 tony śmieci (ok. 2-4 m3) płaciło się do budżetu państwa 15 zł, to teraz już 75, a od przyszłego roku aż 100 zł! Żadna firma wywozowa nie działa jak Caritas i na śmieciach musi zarobić. A skoro właściciel wysypiska żąda od niej coraz wyższych opłat, bo jego z kolei łupie państwo , i musi jakoś wyjść na swoje, to nie dziwota, że koszty tej operacji ponosi — jak zawsze - konsument . Dzisiejsza decyzja Rady jest więc prostą konsekwencja decyzji "na górze", że od nowego roku za korzystanie z wysypisk firmy śmieciarskie zapłacą 6 razy więcej niż pod koniec zeszłego!
Po tym przydługawym wstępie przejdźmy do konkretów:
Rada ustaliła, że maksymalna stawka za wywiezienie z naszego domu 1 kubika śmieci to 120 zł. Oczywiście, nikt takich stawek nie będzie stosował, bo konkurencja nie śpi, ale teoretycznie może. Jak to się przełoży na nasze portfele? Dzisiaj zabranie jednego, standardowego pojemnika na śmieci o pojemności 110 litrów kosztuje 7,35 zł. Od października BZUK podniesie tę opłatę na złotych 9. Zapowiadając to, obecny na sesji prezes BZUK Sławomir Kołodziej podał przy okazji, ile już teraz za wywóz takiego samego pojemnika śmieci płacą mieszkańcy sąsiednich miast.
I tak: Brzesko 9,5 zł
Kraków — gdy robi to MPO — 12 zł, gdy firma prywatna — 10 zł
Tarnów 9,63 zł
Nowy Sącz — 13,90 zł
Dębica — 8,90 zł
aglomeracja śląska — nawet 17,20 zł!
Może ktoś powiedzieć: "A co mnie to interesuje?" Ano, problem się robi i to poważny, bo w UE króluje hasło, że "ekologia kosztuje" i eksperci prorokują, że na tych podwyżkach się nie skończy i dotykać to będzie w równym stopniu mieszkańców Bochni, Warszawy, jak i Pcimia. Miejsc pod nowe wysypiska nie ma i nie będzie, kto się załapał na np. kompostownię, żyje jak pączuś w maśle (celowo nie drążymy dalej tego tematu) zatem wszystko wskazuje na to, ze przyszłość utylizacji śmieci to spalarnie. Szkopuł jednak w tym, ze obecnie spalanie śmieci jest dużo droższe niż ich zakopywanie w śmieci. Co zatem wymyślili rządzący…? Skup się, Czytelniku… no tak — Eureka! Masz rację — tak będą podnosić opłaty za tradycyjne wysypiska, aż staną się nieekonomiczne i opłacać się zacznie spalać odpadki.
Co zatem robić? Rada jest tak prosta, że aż banalna — ograniczać ilość odpadów. Naprawdę większość tego, co trafia do kosza może z powodzeniem trafić do punktu skupu złomu czy zbiornicy makulatury, a tych w Bochni nas szczęście nie brakuje. Zyskujemy podwójnie — mniej płacimy za śmieci, a jeszcze jakiś grosz trafi do kieszeni za oddaną makulaturę.
Że co? — że banały piszemy? To prosimy np. do Austrii czy Niemiec, tam już dawno przekonali się, że "dobrze to już było" i podeszli do sprawy z przysłowiową niemiecka pedanterią.
I dobrze na tym wyszli.